Zajrzałam dziś do szuflady biurka w pracy w poszukiwania jednego z numerów "Piasta" z 1830 roku, a tu wielka niespodzianka! Mym oczom ukazało się to oto cudeńko
Znajduje się w nim ciekawy rozdział poświęcony żywieniu.
Poradnik ten został wydany w 1888 roku Jako, że jest dość młody, jak na krąg mych zainteresowań, ale w pełni wpisuje się w zagadnienie, znajdziemy w nim już nowocześniejsze spojrzenie na zagadnienia żywieniowe. Mowa tu choćby o kwestii pożywności czy składu "pierwiastkowego" jedzenia - jak mawiała Ćwierczakiewiczowa.
Niezmiennie uraczę Was od czasu do czasu rewelacjami i z tego źródła.
Zalecenia XIX wieczne co do kulinariów w szerokim ujęciu:
Najważniejszą sprawą jest aby każda gospodyni miała w posiadaniu swym książkę kucharską, i co ważne, aby umiała się nią posłużyć! :) Autorka (mniemam, że to kobieta, do tego strasznie w swym stylu i poglądach przypomina mi właśnie Ćwierczakiewiczową - może to ona?)
Najlepiej aby sama zajmowała się gotowaniem, nawet gdy stać ją na kucharza! "Sama" - oczywiście wydźwięk tego słowa zupełnie inny niż dziś... Ona ma sprawować pieczę, podawać pomysły, ale na boga, nie sama obierać ziemniaki czy coś w tym stylu. Ta drobna różnica wywołuje u mnie pewien dyskomfort psychiczny! ;]
Ale absolutną podstawą jest aby gospodyni wiedziała, miała świadomość składu poszczególnych składników wyżywienia, a co za tym idzie również orientowała się we wpływie jedzenia na organizm człowieka.
W "Podarunek Ślubny..." L. Ćwierczakiewiczowej z 1885 roku też poruszony został temat wpływu jedzenia na organizm. Aby móc się lepiej orientować w zagadnieniu powinno się znać podstawy, tj.
"Mięso, odżywia czyli karmi krew i nadaje siłę muskularną;
chleb, mączne potrawy i cukier, ogrzewają organizm i dają mu cieplik;
jarzyny i aromaty służą do trawienia.
Narkotyki są dodatkiem pożywienia"
Na zakończenie dzisiejszych ciekawostek (przyznam, że z powodu mrozu myślenie idzie mi słabo - zamrożenie szarych komórek postępuje - i post ten może być lekko bez ładu i składu) wstawiam tabelę składu pokarmów okiem XIX wiecznych specjalistów z poradnika "Skarbiec"
Zachęcam do dyskusji na ten temat, zwłaszcza w świetle dzisiejszej mody na zdrowy tryb życia!
Świetne, uwielbiam ''stare księgi''i mądre: ''Najważniejszą sprawą jest aby każda gospodyni miała w posiadaniu swym książkę kucharską, i co ważne, aby umiała się nią posłużyć!'' To posługiwanie mam ma myśli, a odnosi się ono nie tylko do ksiąg kucharskich!:-) Bardzo fajny blog, bije się w pierś, że rzadko tu zaglądam, wstawiam go do ''odwiedzanych przeze mnie";-)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło Sabinne :) Zapraszam i polecam się ze swoimi wypocinami na przyszłość :)
UsuńBardzo ciekawa notka :) No ale dynamiczny rozwój nauk o żywieniu nastąpił dopiero na początku XX wieku :) Azot... na cóż nam azot? :)
OdpowiedzUsuńNo i te narkotyki jako dodatek do żywienia... Hm, chyba jeszcze nie znali wtedy hash brownies :D
Wtedy dopiero raczkowali na tym polu, ale najważniejsze, że zaczynali zdawać sobie sprawę z wpływu jedzenia na organizm i zaczynali poszukiwania bardziej dogłębne
UsuńSame prawdy zapewne...trza będzie sie zainteresować :)
OdpowiedzUsuń