wtorek, 7 czerwca 2016

Wizyty barowe - Maćkowa Chata

Chciałabym dziś opowiedzieć Wam o pewnym urokliwym, cudownym miejscu. W natłoku codziennych zajęć dobrze jest znaleźć czas na złapanie oddechu i taki moment znalazłam w miniony weekend. Wyjechaliśmy do Janowca nad Wisłą, a tam, jak zwykle udaliśmy się do Maćkowej Chaty – tego naszego urokliwego miejsca, do którego wracamy dosyć często.


Od dawna również nosiłam się z zamiarem napisania Wam trochę o tym miejscu, a w tym celu przeprowadziłam rozmowę z córką właścicielki lokalu – Anitą, która jednocześnie jest swego rodzaju duszą tego miejsca.
Maćkowa Chata istnieje już od 15 lat i pomimo zmian i rozwoju cały czasu ma w sobie ten początkowy, niepowtarzalny klimat małej, rodzinnej restauracji. Rodzinność jest zresztą znakiem rozpoznawczym tego miejsca i jednym z celów, jakie stawiają przed sobą gospodarze tego miejsca. Pani Anita podkreślała ten fakt wiele razy.


Rodzina Pani Anity ma „korzenie janowieckie” i dlatego postanowiła właśnie w tym miejscu na ziemi stworzyć kawiarnie sezonową. Tak, kawiarnie, bo początkowo miała to być kawiarnia z domowymi wypiekami. Ale już w pierwszym sezonie działalności doszło do zabawnej sytuacji, która nakierowała właścicielki na współczesną działalność. Pewnego dnia zjawili się w Maćkowej motocykliści, którzy zmęczeni i głodni po długiej podróży powiedzieli, że nie wyjdą, dopóki czegoś nie zjedzą. Tak rozpoczęła się przygoda kulinarna matki i córki.

Poszukując inspiracji i ciekawych smaków, postanowiły wprowadzić do karty dań potrawę regionalną, którą przygotowywała babcia z Janowca. Tak właśnie pojawia się w karcie pierwsza regionalna pozycja – kluski janowieckie. Szybko zyskuje sobie sympatyków, a zgłoszona do konkursu na danie regionalne, wygrywa go w 2012 roku. I dzięki temu mamy swoją kulinarną Perłę Lubelszczyzny. Idąc za ciosem trwają dalsze poszukiwania, aż pojawia się kolejne, bardzo ciekawe danie – zawijoki. Zawijoki są wynikiem współpracy z okolicznym Kołem Gospodyń Wiejskich z Janowic. Danie piękne w swej prostocie, a przy tym po prostu wyborne. Proste, bo w głównej mierze składające się z kapusty w wielu wydaniach: koszonej, świeżej i w postaci purée.


To nie koniec regionalności, ponieważ Maćkowa Chata współpracuje również z jedną z lokalnych winiarni – Solaris. Niedawno również nawiązała współpracę z rzemieślniczym „Browarem Zakładowym” prowadzonym przez kilka osób nieopodal Janowca w Poniatowej.
<


Wydaje się, że kierunek, który Pani Anita wraz z mamą obrały jest dobry i nie pozostaje nic poza życzeniem owocnych poszukiwań regionalności kulinarnych i wielu sukcesów z tym związanych.

A drogim czytelnikom bloga polecam jak najszybsze udanie się do malowniczej miejscowości Janowiec, a tam, udanie się na pyszny obiad do Maćkowej Chaty.

Bon Appetit!

Ps. Zdjęcia są autorstwa mojego, Pani Anity oraz w przypadku wina Solaris i Browaru Zakładowego - pochodzą ze stron: http://browarzakladowy.pl/ oraz http://www.winnicasolaris.pl/


środa, 30 grudnia 2015

Korzenie. Czyli o smakach w Polsce i nie tylko


Nasi przodkowie uwielbiali przyprawy korzenne i dosypywali ich do potraw w takich ilościach, że obcokrajowcy woleli głodować, niż je jeść. Polska sarmacka lubowała się w szafranie, imbirze, czarnym pieprzu, cynamonie, goździkach, gałce i kwiecie muszkatołowym. Używano ich jako wzmacniacza smaku, ale też jako panierki, zagęszczacza i farszu. Lubowaliśmy się również w mieszaniu smaku: ostry, słodki, kwaśny i słony.
Posiadanie drogich, importowanych z dalekich krajów przypraw, tzw. korzeni, było oznaką dobrobytu. I błędnie niektórzy twierdzą, że staropolskie zamiłowanie do korzeni wynikało z potrzeby maskowania smaku nadpsutego mięsa czy ryb. Przyprawy te były tak cenne, że spożytkowanie je dla zamaskowania smaku popsutego mięsa byłoby wyjątkowym marnotrawstwem.




A teraz trochę o historii



W I tysiącleciu naszej ery głównymi ośrodkami handlującymi przyprawami stały się Aleksandria i Konstantynopol. Wiele nieznanych przypraw przywieźli do Europy krzyżowcy po zdobyciu Jerozolimy w 1099 roku. Z czasem nad handlem przyprawami zaczęli dominować Wenecjanie.
Przyprawy bywały środkiem płatniczym, nawet w przypadkach wysokich odszkodowań wojennych. Ofiarowywano je jako dary królewskie. W końcu były też powodem podróży odkrywczych, jak i wojennych.

Marco Polo w ciągu swego 17-letniego pobytu w Pekinie opisał w pamiętniku wiele przypraw: cynamon, gałkę muszkatołową, goździki, pieprz, sezam, a Krzysztof Kolumb przywiózł do Europy paprykę.

Handel przyprawami trwał nieprzerwanie do 1453 roku, kiedy to Turcy zdobyli Konstantynopol i zablokowali Europie swobodne kontakty handlowe z krajami Azjatyckimi drogą lądową. Dało to początek wzmożonym poszukiwaniom drogi morskiej.

W 1460 roku Portugalczycy dotarli do Sierra Leone skąd przywieźli ogromny ładunek pieprzu.
W 1498-99 Vasco da Gama dotarł do Kalkuty i ostatecznie przełamał monopol w handlu przyprawami.

Ceny przypraw zaczęły spadać dopiero w XVIII, a przede wszystkim w XIX wieku, na skutek rozwoju handlu oraz transportu.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Szczawiowa do zakochania

Dziś w Staropolskim Zapiecku szczawiowa nie koniecznie staropolska, ale pyszna. Piszę o niej, bo zrobiłam ją nieco inaczej, łącząc kilka znanych mi przepisów. Jest to zupa do zakochania, pod warunkiem, że lubimy na kwaśno. W każdym razie ja uwielbiam.

Szczaw oczywiście z własnych zasobów przetwórniczych, a dokładnie z przepastnej spiżarni mamy :)
Nie jestem przeciwnikiem korzystania ze słoiczków sklepowych, bo jak się temu dobrze przyjrzeć, to okazuje się, że nie muszą zawierać szkodliwych konserwantów. Ale trzeba się trochę na tym znać i nie bać się wszystkich oznaczeń typu E.


Podstawową innowacją było zastąpienie tradycyjnego wywaru mięsno-warzywnego wywarem z podsmażonej kiełbaski z cebulą. A to za sprawą braków sklepowych w mej uroczej, acz specyficznej miejscowości - uzdrowiskowym Otwocku.
Warzywka w moim "innym" wywarze oczywiście się znalazły i był to zupełnie podstawowy zestaw włoszczyzny - przy czym ja używam suszonej, również produkcji rodzinnej - czyli mama :D.

Kolejną zmianą w tradycyjnym przepisie jest podsmażenie szczawiu wraz z masłem na patelni. I ostatnią dodatek żółtka do śmietany, wspólne rozbełtanie w shakerze w postaci słoika.

A więc gotujemy wywar mięsno-warzywny, dodajemy ziemniaczki, następnie szczaw podsmażony na maśle, po 15 minutach dodajemy rozbełtaną śmietanę z żółtkiem i voila, gotowe!

Oczywiście pamiętamy o doprawieniu, u mnie: pieprz, sól, liść laurowy (z własnego drzewka co uschło i mam dzięki temu już ususzone, pyszne listki ;), ziele angielskie, pieprz cytrynowy i to wsio.

Oraz o dodatkach: jajko to podstawa - ugotowane na twardo oczywiście, ale chętnie stosuje również twaróg, choć teraz zapomniałam go kupić, a póki co drugi raz do sklepu mi się nie chcę lecieć :DDDDD


Dla zachowania formy składniki:

1 słoiczek szczawiu
1 opak. włoszczyzny
4 jajka i 1 zółtko
kawał mięsa na rosół lub 1 laska kiełbaski - najlepiej wędzonej
Przyprawy: pieprz, sól, liść laurowy , ziele angielskie, pieprz cytrynowy

wtorek, 2 grudnia 2014

Średniowieczne udogodnienia kuchenne


W średniowieczu do przygotowania pieczystego stosowano różnorakich rożen. Praca przy takiej pieczeni była mozolna, ciężka, nieprzyjemna jak również czasem niebezpieczna. Dlatego też starano się ją udogodnić wszelkimi znanymi metodami. Do kręcenia rożen wykorzystywano nieletnich parobków, czasem zwierzęta "zaprzęgane" w kieraty, a w bardziej nowoczenych kuchniach wykorzystywano proste mechanizmy, np. analogiczne do tych używanych w zegarach lub też wykorzystujące rozgrzane powietrze unoszące się nad paleniskiem.

Ten ostatni sposób prezentuje rycina pochodząca z ok. 1490 roku z Niemiec.

wtorek, 7 października 2014

Polewka grochowa

Przedstawiam dziś Państwu ciekawe rozważania z drugiej połowy XIX wieku o zaletach i wadach roślin strączkowych . Na koniec autor uraczył nas szybkim przepisem na pożywną polewkę:

środa, 25 czerwca 2014

Ciastka Śmietankowe

Z bliżej nie określonych przyczyn chodzą za mną przepisy na łasuchowe przysmaki, dlatego też dziś kolejny smakołyk z XIX wieku:

Smacznego!