piątek, 1 kwietnia 2011

Trochę wiosny, absurdu i polędwicy

Zgodnie z tytułem zacznę od wiosny. Ostatnio mam w zwyczaju jeździć do pracy rowerem. Dostarcza mi to wiele radości i możliwości zarazem. Mam możność obserwować wiele ciekawych "zjawisk". Dzięki tym rowerowym wyprawom widzę i czuję jak wiosna zawitała i z wolna zadamawia się w naszym mieście, to jest w Warszawie.



Voilà oto efekty moich wycieczek rowerowych. Ktoś pewnie powie, ale mi wielkie coś, ot tam zwykłe kwiatki. A no zwykłe, ale (choć zdjęcia może tego nie oddają w pełni) jak one ślicznie wyglądały na tym skrawku trawnika przy Anielewicza. Na prawdę mnie rozradowały i dobrze nastawiły na cały dzień. A takie nastawienie jest zwłaszcza potrzebne gdy robię jakąś wystawę. A dlaczego?, bo zawsze wiąże się to z jakimiś problemami i użeraniem z ludźmi. Teraz dla odmiany fotograf nawalił i nie mam zdjęć na tablice, drukarnia chciała mnie dziś załadować na ponad siedem stów itd. Ale wybrnęłam z opresji można by rzec dzięki krokusom :)

Dobrze, ja tu gadu gadu o krokusach i wystawie, a najwyższa pora napomknąć coś o absurdzie.




Mieszkańcy Warsowiensis zapewne wiedzą cóż to za budynek, a raczej cóż to będzie za budynek. Dla ułatwienia mogę powiedzieć, że jadąc do pracy przejeżdżam przez teren dawnego getta, a więc dzisiejszy Muranów....

A dla niewtajemniczonych: to będzie Muzeum Żydów w Polsce (czy jakoś tak się ma ta instytucja nazywać).
No cóż i tu się jak dla mnie pojawia ten absurd, czyli, jakby to ująć, "całokształt" bryły, konstrukcji etc.
Nie wiem jak inni, ale ja jakoś nie odbieram za dobrze architektury nowoczesnej. Do mnie to jakoś nie przemawia, a zwłaszcza gdy ma to być muzeum, do tego związane z taką sprawą. Po prostu tego nie czuje...
Dlatego też nasuwa się pytanie czy oni budują muzeum, czy może jest to jakaś odyseja kosmiczna, star trek czy jakieś inne badziewie?

To by było na tyle jeśli chodzi o rozważania architektoniczno-botaniczne i biorę się za kucharzenie, a więc kilka słów o polędwicy.
Wedle Ćwierczakiewiczówny, jak i innych XIX-wiecznych speców kuchennych polędwica wieprzowa (zdaje się, że wołowa podobnie) najlepiej smakuje z rożna. Jedyne co jej należy uczynić, to osolić, a następnie owinąć wokół rożna. W trakcie pieczenia należy polewać ją wodą z octem, a pod koniec pieczenia obsypać bułką tartą.
No i cóż Moi Drodzy, ja wzbogaciłam przepis o kilka ziół, z powodzeniem stosowanych w owych czasach. Tak więc prócz soli zrobiłam marynatę z kopru, natki pietruszki, pieprzu, lubczyku oraz jałowca. Połączenie eksperymentalne, nie powiem, ale smakuje wybornie. Mięsko poleżało kilka godzinek w tej marynacie, a później to już bardzo przepisowo było wykonane.





A oto efekty



To ciemne na górze to ziółka, a pomiędzy nimi, takie żółtawe, to bułka tarta :)

Spis składnikowy:
- polędwica (dowolnej wielkości i masy)
- pieprz
- sól
- koper
- natka pietruszki
- lubczyk
- jałowiec
- bułka tarta
- ocet
- olej do marynaty

Smacznego i do sytego!

7 komentarzy:

  1. Zawsze chciałam jeździć do pracy rowerem, ale... mam za blisko. Chodzę więc pieszo wybierając drogę przez las. Podoba mi się ta polędwica.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżdżenie rowerkiem jest bardzo przyjemne :), ale i piesze wycieczki też są miłe, a jeszcze przez las...

    OdpowiedzUsuń
  3. Rower to samo zdrowie! A Twoja polędwiczka smaczna ;-)))


    www.przysmakiewy.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli można by rzecz,że prawie bloga o zdrowiu prowadzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale zestaw w obrębie jednego postu:krokusy, Żydzi i mięso w marynacie :-D Co do muzeum, ocenię jak powstanie całe i będzie skończone. Teraz o tym dyskutować to jak kosztować na wpół upieczone ciasto i narzekać, że zakalec.

    OdpowiedzUsuń
  6. Krokusy tez mnie raduja zawsze, moze dlatego, ze jako jedne z pierwszych zabarwiaja "po-zimowy" krajobraz :)
    A przepis ciekawy, jednak z tego co wiem (i doswiadczylam) poledwice lepiej posolic dopiero po upieczeniu, dzieki temu bedzie o wiele bardziej soczysta :)
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  7. Budynek rzeczywiście wydumany ale Lichenia to nie przebije.
    Pozdrawiam, Tomek :-)

    OdpowiedzUsuń